Wicecie co...jak zwykle u nas wszystko sprowadza się do skrajności i absurdów.
Osobiście (i tu przyznaję się, bijąc jednocześnie w piersi) nie segregowałam jakoś specjalnie do tej pory odpadów.
Ostatnio obiecałam sobie poprawę, a że temat jest na topie to i przebrnełam przez kilka artukułów w necie na ten temat.
No i dowiedziałam się, że np. każda szklana czy plastikowa rzecz wyrzucona przeze mnie do odpowiedniego pojemnika - powinna zostać wczesniej przeze mnie dokładnie umyta, a papierowa naklejka starannie zdrapana - i umieszczona w odpadach papierowych; że rozbity talerz, rozbita szklanka czy cokolwiek szklanego co uległo rozbiciu powinno trafic do odpadów mieszanych (a nie szklanych - jak mi logika wskazywała)
Nie wiem... naprawdę mam szczere chęci aby zadbać nieco o te nasze śmieci ale pewne absurdy mnie przerastają.
I dlaczego segregując smieci mam de facto ponosić wyższe koszty od osoby która tego nie robi? No bo przecież jeśli ja mam dokłądnie umyć każdą butelkę, każdy kubeczek po jogurcie czy smietanie, każdy karton mleka, każdą puszkę, każdą tackę po mięsie - to zapewne zapłacę za naszą cudowną jaworznicką wodę miesięcznie znacznie więcej niż te 3 zł różnicy pomiędzy kwotą 11 zł a 14 zł
A jak ma się do tego poszanowanie ograniczonych zasobów słodkiej wody? Przeciez segregacja smieci ściśle związana jest z ekologią - szkoda tylko, że jednostronnie :(
To tak jak z kotłami na biomasę. Wycina się zdrowe drzewa, przewozi przez pół Polski - tylko po to aby je dumnie spalić w jakiejś elektrowni. Ważne, ze energia jest zielona, ale że zostało wycięte masę zdrowych drzew i emisja dwutlenku węgla samochodów zajmujących się transportem jest spora - to już nie jest ważne. Wazne, że energia jest zielona - bez względu na jej ekologiczną cenę