jak go zobaczyłam u pewnego pseudo gospodarza na kieleckiej wsi, był w tragicznym stanie, zapchlony, brudny , niedozywiony.....
normalna rozpacz. Chciałam mu uratować zycie i wzięłam do domu, ale..... rosnie i obecnie zajmuje pol przedpokoju w moim malym mieszkanku w bloku. Szkoda zeby sie męczył może ktos ma ogrod, i potrzebuje dużego psa....chetnie ponegocjuje...